ZARZĄDZANIE
Polska w G20 - dylematy wzrostu i rozwoju
Polska może zostać drugą Szwajcarią lub drugą Albanią do 2035 roku, o ile rządowa Strategia Rozwoju Polski wejdzie w życie i stanie się oficjalnym paradygmatem gospodarczo-politycznym.
Data publikacji: 03.11.2025
Data aktualizacji: 03.11.2025
Podziel się:

Wejście Polski do grupy G20 największych gospodarek świata zmusza – co najmniej symbolicznie – do refleksji nad źródłami sukcesu i wyzwaniami jakie stoją przed nami w wieloletniej perspektywie. Rządową reakcją jest Strategia Rozwoju Polski, która przewiduje m.in. budowę schronów dla pięćdziesięciu procent Polaków. To lokuje nas właśnie na ścieżce Albanii, która w szczytowym okresie obsesji wojennej zabetonowała swój, skądinąd piękny nadmorski krajobraz, schronami dla połowy ludności. Enver Hodża w końcu zniknął, ale schrony zostały i szpecą kraj. Szwajcaria z kolei przygotowała schrony dla więcej niż sto procent mieszkańców, a mimo to nie widać tam betonowych monstrów. Którą drogą podąży Polska, zależy nie tylko do woli obecnego rządu, ale i od paradygmatów rozwoju społeczno-gospodarczego, bo słowo „wzrost” powoli się dezaktualizuje w kontekście zmian zachodzących w świecie.
Jeśli rozwój, to spójny, całego kraju, bez klasycznego podziału na Polskę A i Polskę B – stwierdzają autorzy Strategii. W ten rozwój wpisana jest konkurencyjność gospodarki, spójność społeczna i terytorialna oraz bezpieczeństwo, czyli odporność społeczeństwa i instytucji na kryzysy.
Dotychczasowymi motorami rozwoju, które zaprowadziły nas do klubu G20 były przede wszystkim dostępna w dużej ilości tania i wykształcona siła robocza, dogodne dla europejskiego outsourcingu i magazynowania położenie, zdolność przyciągania inwestycji kapitałowych, coraz sprawniejszy transport drogowy oraz edukacja. Choć malkontenci mówią, że nie jest to salon G20, a jedynie ten z tabliczką G41 (miejsce, na którym jesteśmy od względem siły nabywczej), nie zmienia to diagnozy mówiącej czego Polska potrzebuje, aby z tego prestiżowego salonu nie wypaść. To, co się sprawdzało w ostatnich dekadach już nie działa albo nie jest już główną siłą napędową wzrostu i rozwoju Polski, bo te dwie kategorie idą obecnie ze sobą w parze.
Wzrost gospodarczy bez względu na cenę przyjął się tylko w Chinach (i może jeszcze w paru autorytarnych reżimach), natomiast nie w Polsce. Pokolenie obecnych „dziadersów” pracowało i pracuje po kilkanaście godzin na dobę niemal za każdą stawkę, nowe pokolenie już nie.
Praca i demografia
Ten czynnik rozwoju i paradygmat przepracowania wyczerpały się nie tylko dlatego, że młodzi ludzie nie chcą pracować lub, że praca jest dla nich czymś wtórnym wobec prywatnego życia, ale także dlatego, że jest ich mniej, coraz mniej. I ta tendencja będzie się utrzymywała, a Polska w perspektywie najbliższych dwudziestu lat straci od 4 do 6 milionów mieszkańców. Ta prognoza wiąże się z inną rozwojową tendencją, czyli budownictwem, które było i jest jednym z kół zamachowych gospodarki generującym i popyt i podaż. Jeśli jednak już teraz mamy około 1,5 mln pustostanów, to za dwadzieścia lat ma być ich 3,5 miliona, co sprawi, że deweloperzy nie tylko przestaną zatrudniać i budować, ale i kupować produkty budowlane oraz energię.
Z demografią wiążą się jeszcze trzy kwestie będące dużymi wyzwaniami: starzenie się społeczeństwa, wiek emerytalny i imigracja. W 2024 roku, osoby w wieku 65+ stanowiły ponad 20 proc. ludności Polski, a według prognoz, ich liczba ma wzrosnąć z obecnych 7,6 mln do 10,8 mln w 2030 r. i 13,7 mln w 2050 r. co będzie odpowiadało niemal 40 procentom całej populacji. A takie dane zmuszają do nieuniknionego wydłużenia granicy wieku emerytalnego, jeśli nie ma nastąpić gospodarcza zapaść. Uzupełnieniem mogą być imigranci, o czym delikatnie, by nie drażnić pewnych grup społecznych wspomina Strategia dla Polski, ale nawet oni nie rozwiążą problemu.
…ogromnym atutem polskiej gospodarki była jej zdolność do szybkiego reagowania na potrzeby europejskich i światowych rynków jako poddostawca i podwykonawca oraz hub magazynowy.
Koniec Polski dwóch prędkości
Pewnym rozwiązaniem jest lansowany w Strategii i przedstawiany jako cel horyzontalny paradygmat zrównoważonego rozwoju, co ma oznaczać koniec Polski „dwóch prędkości”, gdyż rozwój ma się opierać na sieci 78 miast, w tym średnich i mniejszych, co ma wyrównywać szanse rozwoju poszczególnych regionów. Ta koncepcja wspierana jest obietnicą podzielenia się władzą z regionami, które jak wykazała przeszłość sprzed rządów Zjednoczonej Prawicy lepiej sobie radzą z regionalnymi problemami, wyzwaniami i ściąganiem inwestycji niż scentralizowane instytucje w stolicy. Są także odporniejsze na kryzysy, co budowało dotychczasową pozycję Polski w Unii Europejskiej. Sama Unia także podkreśla rolę regionów i optuje za poszerzaniem ich kompetencji.
Inwestycje własne
Dotychczasowym ogromnym atutem polskiej gospodarki była jej zdolność do szybkiego reagowania na potrzeby europejskich i światowych rynków jako poddostawca i podwykonawca oraz hub magazynowy. Powstawały fabryki zagranicznych i polskich firm pracujących na rzecz dużych i wielkich marek, dzięki czemu wszyscy zarabiali, z korzyścią dla polskiej gospodarki. Ze względu na demografię i rosnące koszty pracy ten model przestał się sprawdzać, pokazując drugą stronę medalu – polskie marki przemysłowe są nieznane albo mało znane i nie mają dobrej historii, co ogranicza nas do modelu konkurowania kosztowego i roli podwykonawcy w europejskich łańcuchach dostaw. Do tego dominujące są branże o niskim lub średnim stopniu zaawansowania technologicznego.
Szansą na zmianę tej tendencji są inwestycje własne, które będą napędzały nasz wzrost gospodarczy, ponieważ średnia wartość nakładów inwestycyjnych w PKB krajów unijnych wynosi ok 22 proc. W Polsce jest to tylko 17–18 proc., co plasuje nas na trzecim miejscu od końca, za Bułgarią i Grecją. Niższy poziom inwestycji wynika z niskiej stopy oszczędności w Polsce, co wymaga zmiany i pobudzenia inwestycji prywatnych poprzez reformy podatkowe, edukację finansową i tworzenie atrakcyjnych instrumentów oszczędnościowych – długoterminowej strategii. A takiej w rządowej Strategii nie widać.
Potrzeba wysokich technologii
Równie istotna będzie zmiana struktury gospodarki, z większym udziałem przemysłu wysokich technologii i usług opartych na wiedzy, ponieważ siłą polskiego eksportu ma być nie tylko przemysł spożywczy, meblarski czy wyrobów z tworzyw sztucznych. Polska będzie musiała przejść od bezpiecznego imitowania zachodnich rozwiązań do eksperymentowania i odkrywania własnego potencjału technologicznego. Wymaga to większej niż dotychczas otwartości na ryzyko, większej aktywności krajowych przedsiębiorstw prywatnych. Choć obecnie pozycja polskich firm na unijnym rynku jest słabsza, to z uwagi na korzystne otoczenie popytowe, będą one miały dobre warunki do rozwoju. Dotyczy to m.in. właśnie sektora IT, przemysłu zbrojeniowego, branży farmaceutycznej czy produkcji sprzętu transportowego. Tym bardziej, że trzymając się kurczowo dotychczasowego modelu odtwórczej produkcji, z punktu widzenia oszczędności kosztowej utraciliśmy atrakcyjność na rzecz Rumunii, Serbii, Turcji i Egiptu. A to innowacje, technologie, nowe sposoby produkcji i usług decydują o długotrwałym postępie, a nie same inwestycje.
Transformacja energetyczna
W jednej z ankiet ekonomiści badając największe zagrożenia i ryzyka dla rozwoju Polski, wskazali na pierwszym miejscu możliwą eskalację konfliktów geopolitycznych. Na drugim miejscu znalazło się niskie tempo oraz wysoki koszt transformacji energetycznej. Jednocześnie ryzyko wystąpienia tych zagrożeń ocenili jako niskie, gdy chodzi o konflikt oraz wysokie, jeśli idzie o koszty transformacji. Dlatego specjaliści proponują, by publiczne inwestycje w energetykę czy zbrojenia były kluczowymi dla wzrostu gospodarczego, na co przeznaczone ma być 500 miliardów euro w ciągu najbliższych 10 lat, obejmując energetykę, zbrojenia czy Centralny Port Komunikacyjny. Według ekspertów trzeba wymyślić nowy model finansowania z zaangażowaniem instytucji rozwojowych, jak Polski Fundusz Rozwoju czy finansowania z zagranicy. Cała Unia Europejska będzie dążyć do osiągnięcia zeroemisyjnego systemu energetycznego do 2040 r., więc istnieje zagrożenie, że będziemy ostatnią dużą gospodarką unijną generującą ponad 50 proc. energii elektrycznej z węgla i gazu. To spowoduje ryzyko uzależnienia od importu z zagranicy, narażenie na fluktuacje cen, wysoką inflację i utratę konkurencyjności na rynkach światowych. Można temu zapobiec, rozbrajając lobby kopalniano-związkowe, fikcyjnych reprezentantów interesów pracowniczych, opóźniających proces transformacji w imię prywatnych interesów bossów tego lobby.
Stabilność
Przewidywalność i trwałość polityczna są niezbędne do tego, by transformację energetyczną – oraz pozostałe – przeprowadzić. Wbrew pozorom harce na scenie politycznej i wymachiwanie insurekcyjną kosą nie są bez wpływu na to, jak Polska jest postrzegana, ponieważ nie są to już tylko elementy lokalnego folkloru z dziedziny góralskich hołubców. Pewną kotwicą stabilności geopolitycznej stało się członkostwo w Unii po 2004 roku, ale dziś bezpośrednie korzyści z tego tytułu już się wyczerpują, szczególnie w kontekście dążeń niektórych sił politycznych do jakiejś formy polskiego Brexitu. Nasze straty w porównaniu z brytyjskim spadkiem PKB o 6 proc. byłyby niebotyczne. W większości krajów unijnych funkcjonuje rodzaj niepisanego porozumienia, co do pokrzykiwań o wyjściu z Unii Europejskiej, które nie pozostawia złudzeń, że nawet najgłośniejsi krzykacze nie chcą jej opuszczać. W Polsce tak nie jest i stąd zagrożenie dla gospodarki, bo nie dość, że to unijne paliwo się skończyło, to jeszcze nie ma pomysłu na jego uzupełnienie. Chyba, że będzie nim nowy Europejski Fundusz Konkurencyjności (ECF), który ma zostać częścią unijnego budżetu na lata 2028–2034 i ma na celu konsolidację obecnych programów wsparcia, by wzmocnić konkurencyjność Unii w strategicznych sektorach.
Odbudowa Ukrainy
Odbudowa Ukrainy – choć oficjalnie o tym się nie mówi lub tylko wspomina półgębkiem jest to ogromna szansa dla polskiej gospodarki, która może aktywnie uczestniczyć w tym procesie nie tylko jako smętny podwykonawca i dostawca betonu oraz drewna. Niebezpieczeństwem jest czołobitna postawa wobec Stanów Zjednoczonych, który będzie chciał, by na tym procesie skorzystały głównie amerykańskie firmy i instytucje finansowe. Tymczasem Polska sklejona granicą z Ukrainą jest nie tylko idealnym korytarzem i magazynem dla odbudowy, ale i miejscem, gdzie mogą być wytwarzane wszelkie niezbędne do odbudowy produkty, towary i usługi. Inwestycje i eksport powinny być podstawą obecności polskiej gospodarki w Ukrainie, a nie podwykonawstwo. Będzie to także element budowy marki i rozpoznawalności polskich firm, która wygląda jak niepowtarzalna okazja. Wstępne szacunki mówią, ze odbudowa może przyczynić się do wzrostu polskiego PKB o niemniej niż 0,2-do około 3 proc. PKB rocznie.
Ze wszystkich źródeł piszących o Polsce i jej szansach gospodarczych przenika jednak podstawowa informacja – do dalszego rozwoju i wzrostu, oprócz wejścia do salonu G20 niezbędna jest długofalowa strategia gospodarcza, której oczekują zarówno ekonomiści, jak i firmy w Europie i poza nią. Musi ona zawierać jasno określone priorytety gospodarcze, analizy przewag komparatywnych, wskazanie perspektywicznych sektorów. Do tego strategia powinna być systemowa i obejmować m.in. dostosowanie edukacji do potrzeb biznesu, rynek pracy, a także ściśle powiązana z przemyślaną strategia migracyjną.
Zobacz również



