UTRZYMANIE RUCHU
Film olejowy w sercach maszyn
W dobie przemysłu 4.0, kiedy każdy dzień zatrzymanej produkcji oznacza milionowe straty, a niezawodność jest jedną z przewag konkurencyjnych, efektywna gospodarka smarowniczo-olejowa urasta do rangi strategicznej. Współczesne technologie – od czujników po cyfrowe bliźniaki – pozwalają nie tylko kontrolować stan środków smarnych, ale także przewidywać ich wpływ na żywotność maszyn.
Data publikacji: 15.09.2025
Data aktualizacji: 15.09.2025
Podziel się:

Analiza najbardziej spektakularnych przestojów w historii przemysłu pokazuje, że błędy w tym obszarze są wyjątkowo kosztowne.
Gospodarka smarowniczo-olejowa 4.0
Przemysł 4.0 to wizja fabryki, w której z maszyn płyną nieprzerwanie dane, które są analizowane w czasie rzeczywistym, a decyzje podejmowane szybciej i precyzyjniej niż kiedykolwiek wcześniej. Jednak ta cyfrowa transformacja ma fundament w fizyce – w niezawodności układów mechanicznych. Jeżeli w sercu maszyny zabraknie odpowiedniego filmu olejowego, jeśli lepkość nie zostanie utrzymana na właściwym poziomie albo jeśli zanieczyszczenia przenikną do układu, nawet najbardziej zaawansowany algorytm nie uchroni jej przed awarią.
Według badań branżowych nawet 60–80 proc. awarii maszyn wirujących wiąże się z problemami smarowniczymi. Najczęściej chodzi o zanieczyszczenia cząstkami stałymi i wodą, nieprawidłową lepkość oleju albo jego degradację oksydacyjną. W tradycyjnym podejściu kontrola sprowadzała się do kalendarzowej wymiany i dolewek „na oko”. Dziś w fabrykach coraz częściej stosuje się czujniki lepkości in-line, sensory wykrywające obecność wody, analizatory cząstek ferromagnetycznych czy nawet kompaktowe systemy FTIR. Dane z nich są scalane w systemach SCADA i CMMS, gdzie tworzą cyfrową mapę kondycji maszyn.
Efektywna gospodarka smarownicza w erze przemysłu 4.0 to nie tylko dobór oleju z katalogu i przestrzeganie interwałów. To system, w którym zarządzanie zaczyna się już od momentu dostawy – od specjalnych pomieszczeń magazynowych przez etykietowanie i separację mediów po filtrację i czyste nalewanie. Dopiero później pojawia się analityka i predykcja. W ten sposób smarowanie staje się procesem strategicznym – a nie rutynowym obowiązkiem technika.
Najbardziej spektakularne przestoje – studia przypadków
Historia przemysłu obfituje w przykłady, które pokazują, jak wielkie straty może spowodować pozornie niewielki błąd smarowniczy. Jeden z najbardziej znanych przypadków wydarzył się w rafinerii na Bliskim Wschodzie. Do turbokompresora dolano olej opisany jako ISO VG 46, który okazał się gęstym olejem przekładniowym ISO 460. Skutek był natychmiastowy: zapychające się filtry, przegrzewanie i zatrzymanie pracy. Całkowite płukanie układu i wymiana medium zajęły pięć dni. Każdy dzień postoju oznaczał setki tysięcy dolarów strat.
W zakładzie Proalco błąd miał inny charakter. Do reduktora trafił zanieczyszczony wodą i niekompatybilnym smarem wapniowym olej. Rano, przy rozruchu, olej miał konsystencję pasty. Reduktor zablokował się, a analiza potwierdziła ekstremalne zużycie i korozję.
W Stanach Zjednoczonych firma Sunoco Chemicals odnotowała serię awarii spowodowanych złym magazynowaniem olejów. Media przechowywano w tych samych pojemnikach i w otwartych przestrzeniach narażonych na pył i wodę. Pomyłki w dolewkach prowadziły do mieszania olejów. Dopiero stworzenie „clean lube room” i standaryzacja etykiet powstrzymały falę przestojów.
Takie błędy nie omijają również Polski. Choć przedsiębiorstwa rzadko ujawniają szczegóły, analizy przeprowadzane przez ASTOR czy ORLEN OIL potwierdzają, że brak kontroli smarowania odpowiada za większość nieplanowanych przestojów. Badania C.C. JENSEN wskazują zaś, że aż 80 proc. awarii układów olejowych ma swoje źródło w zanieczyszczeniach.
Najczęstsze błędy i ich konsekwencje
Analiza przypadków pokazuje, że w fabrykach na całym świecie powtarzają się te same błędy. Pierwszym jest niewłaściwy dobór lepkości – użycie oleju o klasie ISO VG niższej lub wyższej niż zalecana przez producenta. To prowadzi do niewystarczającego filmu olejowego albo zbyt dużych oporów przepływu i przegrzewania.
Drugim problemem jest mieszanie olejów niekompatybilnych. Różne pakiety dodatków mogą ze sobą reagować, tworząc osady, które blokują kanały olejowe. To właśnie zdarzyło się w Proalco, gdzie smar wapniowy połączony z olejem przekładniowym stworzył pastę unieruchamiającą przekładnię.
Trzecią kategorią błędów jest brak kontroli zanieczyszczeń. Olej przechowywany w otwartych beczkach chłonie wilgoć i pył. Jeśli do tego dochodzą nieszczelne odpowietrzniki, ilość wody i cząstek stałych rośnie lawinowo. Badania pokazują, że podwojenie czystości oleju może wydłużyć żywotność łożysk czterokrotnie.
Błędem jest także brak systematycznej analityki. W wielu zakładach wciąż funkcjonuje kalendarzowa wymiana oleju – bez względu na jego rzeczywisty stan. Zbyt wczesna wymiana oznacza straty finansowe i ekologiczne, zbyt późna – awarię. Regularna analiza lepkości, liczby kwasowej, zawartości wody i cząstek metali pozwala dokładnie określić moment wymiany i zapobiec nieplanowanym przestojom.
Praktyki przemysłu 4.0: czujniki, analizy olejowe, automatyzacja
Gospodarka smarownicza coraz częściej opiera się na danych w czasie rzeczywistym. Coraz popularniejsze stają się czujniki online, które mierzą lepkość, poziom zanieczyszczeń, obecność wody i temperaturę oleju. Dzięki temu można zauważyć nieprawidłowości, zanim doprowadzą do awarii.
Cementownie instalują czujniki cząstek ferromagnetycznych, które sygnalizują wczesne zużycie przekładni. W energetyce turbinowej stosuje się analizę FTIR online do monitorowania procesów utleniania. W hutnictwie popularność zyskują automatyczne układy centralnego smarowania, które w odpowiednim momencie precyzyjnie dozują wymagany środek.
Nowoczesne rozwiązania obejmują także integrację z systemami CMMS i ERP. Jeśli czujnik wykryje wzrost zawartości wody w oleju, to system automatycznie generuje zlecenie serwisowe. To eliminuje ryzyko przeoczenia i skraca czas reakcji.
Przemysł 4.0 to również predykcja. Dzięki algorytmom maszynowego uczenia możliwe jest przewidywanie, kiedy parametry oleju przekroczą bezpieczne granice. To krok w stronę utrzymania ruchu, które nie tylko reaguje na awarie, ale potrafi im zapobiegać.
Korzyści i ROI – wymierne rezultaty
Inwestycje w gospodarkę smarowniczą zwracają się szybciej niż mogłoby się wydawać. Każdy dzień przestoju dużej linii to straty liczone w setkach tysięcy złotych. Tymczasem koszt czujników i systemów filtracji to inwestycja rzędu kilkudziesięciu tysięcy – która zwraca się po kilku miesiącach.
Przykład firmy Woodgrain pokazuje, że wdrożenie programu standaryzacji olejów, filtracji i analizy pozwoliło zredukować przestoje łożyskowe o 85 proc. w trzy lata. Oznaczało to oszczędności setek tysięcy dolarów rocznie.
Korzyści mają również wymiar ekologiczny. Precyzyjna kontrola stanu oleju oznacza mniej wymian i mniejsze zużycie medium. To z kolei oznacza mniejszy ślad węglowy i niższe koszty utylizacji. W dobie ESG i raportowania zrównoważonego rozwoju to argument coraz częściej brany pod uwagę przez zarządy.
Kultura smarownicza w fabryce
Technologia to jedno, ale bez ludzi i kultury pracy nawet najlepsze czujniki nie pomogą. Historia Sunoco pokazuje, że źródłem problemów bywa magazynowanie i logistyka – nie zawsze spektakularne, ale krytyczne. Dlatego w wielu zakładach wdraża się „clean lube room”: pomieszczenia, w których oleje i smary są przechowywane w kontrolowanych warunkach, w szczelnych i oznakowanych pojemnikach.
Bardzo ważne jest szkolenie pracowników. Technik musi wiedzieć, że dolewka „byle czego” nie jest neutralna, lecz może skończyć się awarią wartą miliony. Standardem staje się etykietowanie olejów kolorami i kodami, a także stosowanie specjalnych narzędzi transportu.
Kultura smarownicza to również integracja analizy oleju z codzienną rutyną. Próbki pobiera się regularnie, a wyniki analiz są omawiane na spotkaniach działu utrzymania ruchu. To zmiana mentalna: od traktowania smarowania jako rutynowego obowiązku do postrzegania go jako strategicznego procesu.
Kierunek przyszłości: predykcja, sztuczna inteligencja i cyfrowe bliźniaki smarowania
Przyszłość gospodarki smarowniczej to integracja z Internetem rzeczy i ze sztuczną inteligencją. Czujniki rozmieszczone w całej fabryce tworzą gęstą sieć danych, które trafiają do chmury i są analizowane przez algorytmy. Dzięki temu można przewidywać, kiedy olej utraci właściwości albo kiedy pojawi się ryzyko zanieczyszczeń.
Cyfrowe bliźniaki maszyn pozwalają symulować zużycie oleju w różnych warunkach pracy. Algorytmy uczą się, jak parametry zmieniają się w zależności od obciążenia, temperatury czy rodzaju produkcji. Dzięki temu możliwe jest wskazanie optymalnego momentu wymiany.
To także integracja z systemami raportowania ESG. Optymalizacja smarowania przekłada się nie tylko na mniejszą awaryjność, lecz również na mniejsze zużycie surowców i niższy ślad środowiskowy. W przyszłości może to być równie ważne, co bezpośrednie oszczędności finansowe.
Podsumowanie
Spektakularne przestoje w zakładach przetwórczych pokazują, że smarowanie to nie detal techniczny, ale krytyczny element niezawodności. W erze przemysłu 4.0 efektywna gospodarka smarowniczo-olejowa oznacza integrację czujników, analityki, automatyzacji i kultury organizacyjnej. To inwestycja, która zwraca się błyskawicznie – finansowo, operacyjnie i ekologicznie. Ignorowanie jej może kosztować miliony.
Damian Żabicki
analityk
Analityk, dziennikarz, redaktor zajmujący się tematyką techniczną i przemysłową. Specjalista public relations w zakresie kreowania wizerunku produktów i usług branży przemysłowej. Dyrektor zarządzający i pełnomocnik systemu zarządzania jakością w firmie zajmującej się projektowaniem i produkcją przyrządów pomiarowych. Prowadzi szkolenia z zakresu systemów zarządzania jakością i Lean Management.
Zobacz również